Podróż do krainy hobbitów

Weszliśmy do wnętrza norki hobbita.

Matamata to niewielka miejscowość w środkowej części Nowej Zelandii położona pomiędzy Hamilton a Rotoruą. Liczy trochę ponad sześć tysięcy mieszkańców i nie jest wielkim ośrodkiem turystycznym. Mimo to, miasteczko codziennie odwiedzają tysiące gości. Powód jest prosty – dla fanów „Władcy Pierścieni” Matamata to filmowa kraina Hobbitów – Shire.

Jeśli pytacie, gdzie kręcili „Hobbita” w reżyserii Petera Jacksona, to odpowiedź brzmi właśnie tutaj – w Matamata. Tolkienowski klimat czuć na każdej ulicy. Z daleka śmieją się do nas bilbordy, do odwiedzenia miasteczka hobbitów zachęcają plakaty. Nawet niektóre budynki stylizowane są na świecie z Władcy Pierścieni. Nie ma się temu co dziwić. Przeciętny turysta raczej nie odwiedziłby Matamaty, gdyby nie wycieczka do Hobbitonu.

Żeby obejrzeć wioskę hobbitów, trzeba wykupić do niej wycieczkę w miejscowym punkcie informacji turystycznej, bądź z wyprzedzeniem zarezerwować ją w internecie. My polecamy ten drugi sposób, zwłaszcza, że na miejscu zazwyczaj są kolejki i czasami trzeba czekać nawet do dwóch godzin. Wycieczka do Hobbitonu kosztuje jednak całkiem sporo. Cena wejściówki w obu przypadkach (online i na miejscu) jest taka sama i wynosi 84NZD. W przeliczeniu na naszą walutę za Hobbiton Movie Set trzeba zapłacić około 230 zł. Wioska Hobbitów potrafi więc na siebie zarobić.

Hobbiton w Nowej Zelandii

Nie muszę chyba dodawać, że dla wszystkich fanów Tolkiena, którzy znajdują się w Nowej Zelandii to pozycja absolutnie obowiązkowa i po dojeździe na miejsce nie będziecie żałować ani centa. O odpowiedni klimat dbają już w autokarze, który dowozi turystów z Matamata do wioski. Już tam przy dźwiękach „Concerning hobbits” możemy obejrzeć film z kulis prac ekipy filmowej Petera Jacksona.

A potem jest tylko lepiej. Po dojeździe do wioski ukazuje nam się obraz żywcem wyjęty z filmów. I to dosłownie, ponieważ Hobbiton zbudowano w całości na potrzeby produkcji. I to dwukrotnie. Najpierw w 1999 roku na „Władcę Pierścieni”, a następnie  w  2011 na potrzeby ekranizacji „Hobbita”. Gdy została ona zakończona filmowcy zaproponowali rozbiórkę wioski, jednak właściciel terenów tego nie chciał i postanowił zrobić z tego atrakcję turystyczną.

Kraina Hobbitów od kuchni

Spacerując po wiosce mijamy domki przedstawicieli najróżniejszych zawodów. Mamy więc hobbickiego ogrodnika, drwala, bartnika i wielu innych. Do niektórych domków da się wejść i zrobić zdjęcie, jednak środek nory ma zazwyczaj wymiar metr na metr. Cała reszta to jedynie drzwi umieszczone na zboczu wzgórza. Sceny ze środka były już kręcone w studiu filmowym w Wellington.

Domki w dwóch rozmiarach

Co ciekawe, domki znane w filmie w rzeczywistości były budowane w dwóch rozmiarach – ludzkim (mini norki) i hobbickim (normalne). A wszystko po to, żeby zachować perspektywę. Gdy do domku pukał dajmy na to Gandalf, scena była kręcona przy mniejszym budynku, tak by wydawało się, że norki są mniejsze. Z kolei gdy obok stali hobbici, aktorzy przemieszczali się do większych odpowiedników. Cała reszta tworzona była już na montażu i w studiu filmowym.

„Bag End” – dom Froda i Bilba

Centralnym punktem wycieczki po Hobbitonie jest Bag End, czyli mieszkanie Bagginsów. Jest przestronną norką, która znajduje się na wzgórzu zwanym Pagórkiem”. Jak czytamy na początku pierwszej książki Tolkiena „Hobbit, czyli tam i z powrotem”: „Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym by można usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, a to znaczy: nora z wygodami”. Tak właśnie poznajemy Bag End. Hobbit Bilbo właśnie z tego miejsca wyruszył na swoją wielką wyprawę, a we „Władcy Pierścieni” poznajemy tam również Froda.

Pagórek znajduje się w najwyższym miejscu wioski i jest już widoczny z daleka. Nad domem rośnie słynny filmowy dąb, który obecnie jest…sztuczny. Drzewo rosnące na tym miejscu w trakcie kręcenia „Władcy…” niestety nie doczekało następnego filmu i uschło. Z tego powodu należało je odzwierciedlić z uwzględnieniem tego, że miało być młodsze o około 50 lat. Tyle bowiem mija od ostatniej sceny „Hobbita” do fabuły „Władcy…”, a kraina hobbita bez dębu nad Bag End nie byłaby tym samym.

Gospoda „Pod Zielonym Smokiem” w wiosce hobbitów

Schodząc już z Bag End wycieczka kończy się – jakże inaczej – w gospodzie „Pod Zielonym Smokiem”. Można tutaj skosztować czterech trunków: cydru jabłkowego, bezalkoholowego piwa imbirowego oraz dwa smaki piwa typu Ale. Są to unikalne produkcje autorsko przygotowywane specjalnie na potrzeby tej gospody. Można także skosztować czegoś do jedzenia, z prawdziwym hobbickim obiadem włącznie. Wioska hobbitów jest więc dokładnie taka jak na planie filmowym.

W trakcie naszej podróży po Hobbitonie padał deszcz, jednak niech to nie zmartwi potencjalnych odwiedzających. Organizatorzy przygotowali się na taką ewentualność i na wejściu do wioski Hobbitów rozdali każdemu parasol. Na szczęście dla nas przestało padać mniej więcej w połowie trasy.

Zielone wzgórza i kraina hobbitów skąpana w słońcu odbijającym się od wody – to lubimy 🙂

Spis treści