Estadio Santiago Bernabeu

Nieuchronnie zbliżająca się przebudowa Santiago Bernabeu to jeden z głównych powodów mojej listopadowej wycieczki do Madrytu. Stadion Realu, z którym mamy teraz do czynienia przybierze wkrótce nową formę i nie mógłbym sobie darować, gdyby nie udało się zobaczyć jego obecnej wersji.

Dostać się na stadion Realu w Madrycie nie jest specjalnie trudno. Prowadzi tam linia metra numer 10 biegnąca od centrum przez główne centa przesiadkowe w mieście. Jadąc od lotniska należy przesiąść się na stacji „Nuevos Ministerios” i jadąc „10” w kierunku szpitala wysiąść na następnym przystanku. Santiago Bernabeu.

Mury stadionu znajdują się po lewej stronie od wyjścia ze stacji metra. Wyłaniają się majestatycznie spośród drzew, których przy madryckich ulicach jest pełno, odsłaniając konstrukcję i logo klubu na frontowej części stadionu. Stadion jest nadzwyczaj blisko ulicy. W Polsce na ogół otaczają go szerokie pasy parkingów, zamkniętych stref bądź kostki brukowej. Tutaj z kolei samochody podjeżdżają niemal pod samo wejście, w odległości 10-15 metrów.

Kilka godzin przed meczem ulice w bezpośrednim otoczeniu obiektu są jednak zamknięte. Pochłania je za to morze ludzi. I handlarzy. Szaliki i koszulki Realu w sąsiedztwie stadionu można kupić już od 10 euro. Oryginalne? Przede wszystkim ogólnodostępne.

Santiago Bernabeu jako stadion jest wąski i stromy. Bezpośrednio po wejściu do środka dzieli nas zaledwie kilka metrów do trybuny. W Polsce czymś normalnym jest przestronne wnętrze, gdzie piętrzą się kolejki po fast-foodowe żarcie. Tam te kolejki również występują, jednak same korytarze, jak na nasze standardy są węższe, przez co po kilku krokach od minięcia bram stadionu można podziwiać murawę.

Sam stadion nie jest zbyt nowoczesny, a plastikowe krzesełka wyrastają prosto z betonu. Jedynie przejścia do bram pomalowane są na pomarańczowo ze względów bezpieczeństwa. To jednak nic. Gdy widzi się obiekt o pojemności przeszło 80 tysięcy, to już sama konstrukcja musi robić wrażenie. Tak jest właśnie w tym miejscu. Wysokie strome trybuny i historia jaka pisała się z ich udziałem wystarczy w zupełności.

Na koniec jeszcze ciekawostka… To co uderzało w ten listopadowe mecz, to…włączone grzejniki. Na Santiago Bernabeu, w jego samej koronie znajdują się zamontowane elektryczne piece, które buchają ciepłem na siedzących poniżej kibiców. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim rozwiązaniem, ale znając przywiązanie Hiszpanów do ciepła można to zrozumieć. A ich koszty? Cóż, na luksus można sobie pozwolić.